Jordania – Karak, Madaba, Morze Martwe i Amman
Początek naszej jedenastodniowej przygody w Jordanii opisał Marcin we wpisie „Po przygodę do Jordanii – Wadi Rum i Petra”. TUTAJ Ja przedstawię Wam dalszą cześć naszej trasy z Petry przez Al Karak do Madaby i nad Morze Martwe a na zakończenie Amman. Z uwagi na porę roku noclegi we wszystkich tych miejscach, potwierdziliśmy jeszcze w Polsce. Dzięki znajomościom branżowym Hotele Crown Plaza zapewniły nam dwa noclegi w 5* hotelach nad Morzem Martwym i w Ammanie, a biuro Discovery Bespoke dołożyło do tego noclegi w Karaku i Madabie. Po zwiedzaniu Petry nie musieliśmy więc nic dodatkowego rezerwować, tylko cieszyć się podróżą, sobą i oglądać nowe miejsca. Z Petry do miejscowości Al Karak nie ma niestety transportu publicznego. Pozostają dwie opcje, ruszyć autobusem w stronę Ammanu, wysiąść na skrzyżowaniu w stronę Al Karak i łapać stopa, albo bezpośrednia taxi. My zdecydowaliśmy się na tą drugą. Jechaliśmy z kierowcą Gazy Hamadeen numer 0962 776 175 145, poleconym przez Jolandę – właścicielkę Fig Tree Villa, w której zatrzymywaliśmy się w Petrze. Ceny za taxi do Al Karak mogą być bardzo wygórowane nawet 70 JOD, my zapłaciliśmy 50 JOD.
W Al Karak znajdują się ruiny zamku Krzyżowców z XII wieku. Ruiny są odnowione i przygotowane dla zwiedzających. Jest kilka oświetlonych podziemnych korytarzy, komnat i pomieszczeń, ale zamek nie zrobił na nas wrażenia. Bardzo podobało nam się natomiast to, że Karak to nie turystyczne miasto. Wszyscy przyjeżdżają tu tylko zobaczyć Zamek i jadą dalej. Mało kto zostaje tu na noc a my nocleg mieliśmy w 4 gwiazdkowym Falcon Hotel. Dzięki temu mogliśmy powłóczyć się po lokalnych sklepach, gdzie ceny były bardzo przystępne, zjeść kebaba w knajpce za 2 JOD, czy pić soki z granatów za połowę tego co w Petrze. Po chłodach w Wadi Rum i Petrze przyjemnie było spędzić noc w dobrym hotelu. Wreszcie poczuliśmy jaki to komfort mieć ogrzewanie w pokoju. Pamiętajcie o tym, że w Jordanii w zimie jest chłodno, nocami ok. 8 stopni, a część hosteli, czy pensjonatów nie ma ogrzewania!
Z Al Karak pojechaliśmy do Madaby, Główną atrakcją miasta jest Cerkiew Świętego Jerzego, gdzie znajduje słynna mapa – mozaika z VI wieku Jest to najstarsze kartograficzne przedstawienie Ziemi Świętej. Tym razem skorzystaliśmy z drugiej opcji transportu. Wzięliśmy autobus do Ammanu, wysiedliśmy na skrzyżowaniu pod Ammanem, przeszliśmy na drugą stronę ulicy i złapaliśmy stopa do Madaby, całość kosztowała nas 6 JOD za osobę. Również dzięki Discovery Bespoke w Madabie zatrzymaliśmy się w 3* hotelu Saint John. Właściciel hotelu był przemiły. Z chęcią opowiedział nam o okolicy i polecił zobaczenie Kościoła Św. Jana, z którego wieży rozpościerał się piękny widok na całe miasto. Popołudniu odbyliśmy więc spacer po Madabie, zaliczając cerkiew, kościół oraz część muzeum archeologicznego. Miasteczko miło miły klimat.
Następnego dnia przejechaliśmy przez Górę Nebo nad Morze Martwe. Badacze dziejów twierdzą, że właśnie z tego wzniesienia 680 m n.p.m. Mojżesz ujrzał ziemię obiecaną i w tu zmarł. Zgodnie uznaliśmy, że był to najlepiej odnowiony zabytek w tej części Jordanii, którą zobaczyliśmy. Zabytkowe mozaiki były pięknie wyeksponowane, ale i odpowiednio chronione. Polecamy odwiedzić do miejsce. Przemieszczaliśmy się taksówką razem z dwójką Brytyjczyków, transport nas Morze Martwe z przystankiem na Górze Nebo kosztował nas 20 JOD.
Nad Morzem Martwym w Crown Plaza czekał nas zasłużony odpoczynek! Zdecydowaliśmy się dopłacić za jedną dobę w hotelu i zostać na dwie, koszt ok. 120 USD za pokój ze śniadaniem. Crown Plaza zdecydowanie zasługuje na 5*. Hotel miał wszelkie wygody: dwa baseny, plażę z leżakami, dostęp do błota wraz z lustrami, prysznice na plaży ze słodką wodą, fenomenalnie dobre i bardzo obfite śniadanie! Polecamy! Nad Morzem Martwym z dostępem do plaży są tylko luksusowe hotele, ale naszym zdaniem warto spędzić tam choćby jedną noc. Słyszeliśmy, że wstęp na publiczną plażą kosztuje ok. 15 -20 JOD za osobę, to spory koszt, który u nas był już wliczony w cenę noclegu. Do Morza Martwego można też dostać się nie tylko z publicznej plaży, ale wtedy nie ma możliwości wzięcia prysznica, który jednak jest zbawienny po kąpieli w tak dużym zasoleniu. Nad morzem przeżyliśmy ciekawą przygodę, mianowicie utopiłam okulary, a że były dość cenne i niedawno kupione, to Marcin wziął sobie za punkt honoru ich odzyskanie. Niestety pierwsze poszukiwania nie przyniosły rezultatów, plażę już zamykali i nie mogliśmy szukać dalej. Następnego dnia rano, Marcin poszedł z misją bojową pływać dalej i szukać zguby, szczerze mówiąc nie wierzyłam w pozytywne rozwiązanie, ale wychodząc z pokoju powiedział: „Uwierz, że znajdę” i w zasadzie pomyślałam co mi szkodzi. Zrobiłam sobie wizualizację, że Marcin wraca z okularami i po około 20 minutach tak właśnie było MÓJ HERO😊 Najtrudniej było mu zanurkować, jak już wypatrzył okulary, bo tak słona woda wypychała go bardzo mocno na powierzchnię!
Dwa dni nam Morzem były dla nas rewelacyjne również ze względu na pogodę. Temperatura jest tu kilkanaście stopni wyższa niż w innych terenach kraju! Było ok. 22 stopnie! Mogliśmy spokojnie kąpać się w morzu i relaksować na plaży. Co ciekawe temperatura wody też była przyjemna.
Jedną z kolacji zjedliśmy w Crown Plaza, na następną udaliśmy się do centrum handlowego położonego przy hotelu Hilton. W centrum jest kilka restauracji i fast foodów, można w nich zjeść znacznie taniej niż w resortach.
W części Jordanii działa Uber, więc jadąc do Ammanu skorzystaliśmy z tej aplikacji. Ttransfer z Crown Plaza kosztował nas 16 JOD. W Ammanie trafiliśmy na słabą pogodę, około 8 stopni, zachmurzenie i kurz w powietrzu i silny zimny wiatr. Pierwszego dnia stolica nie zrobiła na nas pozytywnego wrażenia, drugiego było trochę lepiej. Ale nadal nie jest to miasto do którego chcemy wrócić! Z Crown Plaza położonego trochę poza centrum wzięliśmy ubera do ammańskiej cytadeli. Są tam wykopaliska archeologiczne ze szczątkami dawnych cywilizacji i budowli. Z cytadeli roztaczały się piękne widoki, ale zwiedzanie zakończyliśmy szybko ze względu na wiatr i zimno. Następnie zobaczyliśmy Rzymski Amfiteatr z II wieku (robi wrażenie). Pochodziliśmy też trochę po uliczkach targowych.
Wieczór spędziliśmy relaksując się w hotelowym basenie.
Kolejnego dnia wieczorem mieliśmy już lot do Warszawy. Na lunch spotkaliśmy się z przedstawicielem Discovery Bespoke – Asaadem, było to przemiłe spotkanie. Asaad zaprosił nas do restauracji Sufra gdzie spróbowaliśmy przepysznych, tradycyjnych jordańskich potraw i deserów. Zobaczcie zdjęcie poniżej, na samo wspomnienie chce nam się jeść!
Restauracja jest położona na Rainbow street, to ciekawa ulica w Ammanie, pełna nietypowych knajpek, sklepików. Naszą uwagę przyciągną sklep i fabryka mydła Trinitae zrobiliśmy tam zakupy prezentów. Rainbow street trochę odczarowała nasze wrażenia z Ammanu, jest to miejsce, na przyjemny spacer, które polecamy odwiedzić. Jadąc na lotnisko ponownie skorzystaliśmy z ubera koszt ok. 16 JOD.
Jordania bardzo nam się podobała, największe wrażenie zrobiły oczywiście Wadi Rum i Petra!