TOP 5 w Meksyku, czyli co nas urzekło!
W drugim kwartale 2021 roku odbyliśmy 3 miesięczną podróż po Meksyku z dwójką dzieci w wieku 4 i 2 lata.
Zaczęliśmy od Mexico City, a następnie odwiedziliśmy cztery stany: Baja California Sur, Oaxaca, Chiapas, Quintana Roo i Jukatan.
Chciałabym się z Wami podzielić pięcioma miejscami, które nas urzekły w czasie tej podróży. Szczegóły naszego pobytu w tych wszystkich miejscach znajdziecie w zapisanych stories na naszym Instagramie, zapraszam https://www.instagram.com/zwiedzajcalyswiat_pl/
Numer 1 – LAGUNA CHACAHUA
Miejsce to położone jest przy plaży Pacyfiku, godzinę jazdy i 40 minut rejsu łodzią od miejscowości Puerto Escontido w stanie Oaxaca. Laguna Chacahua to Park Narodowy. Mieliśmy w planie spędzić tam 3 dni, a zostaliśmy na tydzień. Miejsce jest pięknie położone wśród laguny porośniętej lasami mangrowymi. Można tam tylko dopłynąć łódka, nie ma tu samochodów, no może 2-3 jeżdzące po piaszczystych drogach. Z innej infrastruktury to wszystko połozone jest na plaży, cabanas, czyli lokalne pensjonaty, kilka restauracji i barów. Centrum oddalone od plaży o 200 metrów stanowi mały rynek i kilka sklepów , przy których jest Interent. Pozostałe miejsca są bez dostępu do sieci, co podobno jest największym luksusem naszych czasów. W Chacahua nie można się spieszyć, od razu wsiąka się w miejscowy klimat, który polega na włóczeniu się po plaży, surfowaniu (to idealny „Spot“ dla surferów), siedzeniu w barach z widokiem na ocean i leżeniu w hamaku. Od czasu do czasu wchodzi się popływać lub posurfować do oceanu.
Życie w Chacahua toczy się na plaży, całe dnie spędzaliśmy na piasku lub w oceanie. Tu też byliśmy świadkiem wydarzenia, które zapamiętamy na zawsze, wypuszczaliśmy do oceanu małe żółwie.
Numer 2 – MIASTO SAN CRISTOBAL DE LAS CASAS
Mogłabym spacerować po San Cristóbal bez końca, podczas każdej przechadzki odkrywałam kolejne piękne miejsca. Kolory kamienic w mieście robiły wrażenie, a artystyczne, uliczne murale tylko je uzupełniały. Miasto jest pełne restauracji, klubów i kawiarenek.
To jedno z najbezpieczniejszych miast w Meskyku, można tu spokojnie spacerować w dzień i w nocy.
Ogromną zaletą tego miast jest też położenie, usytuowane jest pieknie w górach, w stanie Chiapas. Jest podobno najtańszy w całym Meksyku. Taco można było kupić już za jedną złotówkę, a mojito w pubie kosztowało 10 zł.
Zachwyca nie tylko San Cristóbal, ale też jego okolice. Można tu zostać tydzień i się nie nudzić. Zaledwie godzinę jazdy do miasta znajduje się Kanion Sumidero, bardzo polecamy to miejsce, my wybraliśmy się na dwu godzinny rejs łodzią i było to niesamowite przeżycie, widzieliśmy strzeliste ściany kanionu oraz krokodyle i małpy.
A jeszcze bliżej, bo dosłownie 15 min do miasta są dwa miasteczka Chamula i Zinacantan, po ich ulicach przechadzają się mieszkańcy ubrani w tradycyjne stroje. W Chamula doświadczyliśmy wręcz mistycznego uczucia w Kościele. Jest to zupełnie inny kościół niż te które znamy, chociaż też katolicki. Ludzie modlą się tu o wstawiennictwo świętych, przynosząc im w darze alkohol i coca colę! A dodatkowo składają w ofierze kurczaki. Na posadzce kościoła jest pełno igliwia i palą się świece. Niestety nie wolno tu robić zdjęć. Chamula słynie też z kolorowego targu, na można kupić prawie wszystko.
Równie blisko San Cristóbal są wielkie jaskinie. W olbrzymiej Grocie Mamuta byliśmy sami. Tak to można podróżować. Jaskinia Arcotete też ma swój niesamowity charakter.
Numer 3 WYSPA HOLBOX
Największym zaskoczeniem północnego Jukatanu była dla nas wyspa Holbox, położona już w stanie Quintana Roo. Długość wyspy wynosi 12 kilometrów, szerokość – 1,5 km i tu niestety nie możemy napisać, że obeszliśmy ją wzdłuż i wszerz, dlatego, że pogoda nie sprzyjała spacerom. Ulewne deszcze sprawiły, że piaszczyste drogi zamieniły się potoki. Brodzenie w nich po kolanach z dziećmi było na przemian ciekawe i radosne lub męczące i uciążliwe. Dodatkowy koloryt stanowiły wszechobecne taksówki – quady, pokonujące ulice-rzeki z przygrubymi turystami. Kiedy jednak docieraliśmy na plaże rozkoszowaliśmy się drobniutkim aksamitnym piaseczkiem i płytką strefą wzdłuż brzegu, w której można się było taplać całą rodziną. Miejsce chociaż dość drogie zapamiętamy jako „z najlepszą plażą dla dzieci”.
Numer 4 JEZIORO BACALAR – ZWANE LAGUNĄ 7 KOLORÓW
Po przyjeździe nad jezioro zakwaterowaliśmy się w pensjonacie i szczerze powiedziawszy to musieliśmy trochę odpocząć i popracować. Przez dwa dni nie oglądaliśmy uroków jeziora, relaksowaliśmy się i pracowaliśmy od czasu do czasu wychodząc coś zjeść. Dzieciaki dobrze zaaklimatyzowały się na terenie pensjonatu i nie były bardzo absorbujące.
Po dwóch dniach zdecydowaliśmy się na rejs łodzią i szczęki nam opadły!!! Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że jesteśmy w tak pięknym miejscu. Woda była obłędnie błękitna, czasem zielona, a czasem żółta, do tej pory takie kolory widziałam tylko na Malediwach! Meksyk na koniec naszego pobytu zaskoczył nas Laguną o 7 kolorach. Rejs łodzią po jeziorze Bacalar będzie należał do jednych z naszych najlepszych wspomnień z Meksyku. Zdecydowaliśmy się na szybką, elegancką łódź i to był strzał 10, dodatkowo byliśmy towarzystwie 3 przesympatycznych i cały czas uśmiechniętych Meksykanek, oraz bardzo dbającego o nasz komfort i serwującego zimne piwo i ananasy z czekoladą kapitana.
Numer 5 DŻUNGLA I RUINY MIASTA MAJÓW W PALENQUE
Kilka dni spędziliśmy w miejscowości Palenque. Mieliśmy tam okazję doświadczyć zupełnie dwóch innych rodzajów noclegów.
3 noce spędziliśmy w Cabanie w rejonie El Pachan, położonej w środku dżungli (selwy). Panowały tam bardzo proste warunki. Można było spotkać wielu backpackersów, czyli młodych ludzi podróżujących z plecakami (z założenia w ekonomiczny sposób) . W naszym pokoju nie mieliśmy okien tylko przeźroczyste siatki, co dawało miły przewiew, ale jednocześnie zapewniało ochronę przed owadami. Noce były pełne różnych odgłosów. Tak wyszło, że dzieci i Marcin szybko zasypiali a tylko ja robiłam sobie seanse dźwiękowe z odgłosami natury.
Noclegi w dżungli były jednak dla nas trochę męczące i na trzy kolejne noce przenieśliśmy się do hotelu z basenem. W naszym przypadku basen się sprawdza, dzieciaki uwielbiają się kąpać.
Największą atrakcją Palenque są ruiny miasta Majów. Wyróżnia je to, że są położone samym środku dżungli. Jest to chyba jedno z lepszych miejsc do zwiedzania dla osób, które nie lubią upałów, wszędzie można znaleźć przyjemny cień. Miasto Majów swój najbardziej prężny okres przeżywało tutaj w czasie 600 -900 roku n.e. Budynki zostały zbudowane bez użycia zwierząt i koła. Kiedy widzi się rozmach tych budowli, to ta informacja robi jeszcze większe wrażenie.
Oprócz ruin okolice Palenque słynną także z wodospadów. My zobaczyliśmy aż 3 z nich: Agua Azul, El Chiflon oraz Roberto Barrios. We wszystkich trzech się kąpaliśmy. Wodospady są zupełnie różne, Agua Azul i Roberto Barrios to system połączonych ze sobą kaskad, które ciągną się nawet przez kilkaset metrów i co kilkanaście metrów znajduje się punkt widokowy lub kąpielowy. Z kolei El Chiflon to wodospad spadający z wysokiej skały o wysokości… Ten widok robi spore wrażenie. Wszystkie wodospady bardzo polecamy.
Chyba nie byłabym sobą, gdybym zmieściła się w piątce. Oczywiście musi być numer 6!
Numer 6 WYSPA ESPIRITO SANTO W BAJA CALIFORNIA SUR
Zamiast czekać, aż w Meksyku objawi nam się Duch Święty odwiedziliśmy go w Rezerwacie biosfery UNESCO na „jego wyspie” o nazwie Isla Espiritu Santo w Zatoce Kalifornijskiej.
Na wycieczkę popłynęliśmy łodzią motorową. Piękna i surowa skalna sceneria dawała wrażenie, że jesteśmy na końcu świata. Kąpiel z lwami morskimi, bliskie spotkanie z wielorybem oraz przepiękna plaża, z rewelacyjnym snorkelingiem sprawiły że był to zdecydowanie nasz najlepszy rejs w życiu. W drodze powrotnej, kiedy myśleliśmy już że to koniec atrakcji dołaczyło do nas stado delfinów, które przez długi czas płynęły wzdłuż naszej łódki radośnie wyskakując z wody. Nigdy nie zapomnimy ich radości, piękna i poczucia wolności.