Tatry Słowackie na weekend – Zielony Staw, Jagnięcy Szczyt – piękne i niezatłoczone miejsca.
W Tatry Słowackie wybraliśmy się na weekend z moją siostrą Justyną, oraz przyjaciółmi Anetą i Grzesiem. Grześ zaplanował całą trasę. Z premedytacją zdecydowaliśmy się wyjechać z Krakowa dzień wcześniej. Zatrzymaliśmy się na nocleg w jednym z pensjonatów w Jurgowie, za 40 zł za osobę, mieliśmy komfortowe warunki, 3 pokoje, 2 łazienki oraz kuchnię. Na kolację pojechaliśmy do „Schroniska smaków” Magdy Gessler w Bukowinie Tatrzańskiej. Miejsce okazało się, bardzo w porządku, pyszna kuchnia i nieprzesadnie eleganckie. Spokojnie można tu przyjść w sportowych, a nawet górskich ubraniach! Jedliśmy makaron z owocami morza oraz burgery (polecamy), na uwagę zasługują też wyjątkowe drinki.
Wieczór spędziliśmy na planszowej grze towarzyskiej w „Splendor” oraz rozmowach. Następnego dnia rano dojechaliśmy na Słowację do parkingu Biała Woda przy Kiezmarskich Żlebach (nieco ponad pół godziny). Mieliśmy zarezerwowany nocleg, w Schronisku „pri Zelenom plese”. W weekendy polecamy wcześniej zrobić rezerwację na stronie schroniska. Po około 2 i pół godziny marszu byliśmy już na miejscu. Widoki są przepiękne, góry zachwycają a Zielony Staw dodaje temu miejscu magicznej atmosfery.
Po zakwaterowaniu, w zbiorowej sali na poddaszu (koszt 16 Euro za osobę) wybraliśmy się na Jagnięcy Szczyt o wysokości 2230 m n. p. m. Przejście szlakiem trwa ok. 3 i pół godziny. Początek jest stosunkowo prosty ale trudności zaczynają się przy wejściu na grań (łańcuchy) i później w prawo na szczyt (eksponowany teren). Trasa jest jak najbardziej do pokonania przez piechura wprawionego w Tatrach, powiedzmy na Giewoncie. W trakcie trasy na szczyt mieliśmy duże wątpliwości „iść czy nie iść”. Było burzowo i niewiele brakowało, byśmy zawrócili, jednak gdy zdecydowaliśmy się iść dalej burza ustąpiła i skończyło się tylko lekkim deszczem. Widoki ze szczytu mieliśmy piękne.
Schronisko pod Zielonym Stawem oferuje pyszne jedzenie w rozsądnych cenach. Bardzo miło spędziliśmy tam wieczór i noc. Polecamy nawet mniej wytrawnym górskim turystom wybranie się tylko do schroniska, weekend tutaj to naprawdę duża przyjemność. Następnego dnia rano, po zejściu do parkingu chcieliśmy się jeszcze wybrać się do Słowackiego Raju, jednak deszcz skutecznie nas odstraszył… pojechaliśmy do Myślenic i w kawiarni Kavka kontynuowaliśmy rozgrywki w Splendor, który nas maksymalnie wciągnął. Do Warszawy wróciliśmy następnego dnia, nocowaliśmy jeszcze w domu w Krakowie.