Jak świadomie wybierać turystyczne atrakcje? – Odpowiedzialne podróżowanie
Poniższy tekst napisałam do magazynu branży eventowej THINK MICE, pisałam z perspektywy biura podróży, ale jest to ważny przekaz odnoszący się też do wyjazdów indywidualnych. Zapraszam do lektury, Agnieszka
Biura podróży przygotowując programy szukają szczególnych miejsc, które pozwalają się wyróżnić, które sprawią, że klient zwróci uwagę właśnie na nasz program. Jako organizatorzy wyjazdów stawiamy się w roli ekspertów. To od nas zależy kształt programu oraz odpowiedni wybór atrakcji. Mamy realny wpływ na to gdzie zabieramy nasze grupy. To my ponosimy odpowiedzialność za zmiany w lokalnym społeczeństwie, ale i w miejscowej przyrodzie, które mogą zachodzić w związku z rozwojem ruchu turystycznego w danym kierunku wyjazdów. O świadomej, odpowiedzialnej czy też zrównoważonej turystyce mówi się w mediach coraz więcej, a taki sposób na podróżowanie z roku na rok robi się coraz bardziej popularny.
Coraz częściej słyszymy, że z atrakcjami typu: safari na słoniach, pokazy delfinów, zwiedzanie farm krokodyli, żółwi, czy spacer z lwami, jest coś nie w porządku. Dzięki temu, że świat się globalizuje, media sprawiają, że przepływ informacji jest coraz szybszy. Turyści mają coraz więcej informacji oraz szerszą wiedzę związaną z nieetycznymi atrakcjami i zachowaniami turystycznymi. Uważam, że jako organizatorzy powinniśmy także wykorzystywać te informacje i bojkotować proponowanie takich atrakcji w programach wyjazdów.
Najgłośniejszym przykładem ilustrującym wspomniany problem są ostatnio przejażdżki na słoniach. Wielogodzinne dźwiganie na grzbiecie ciężaru turystów, często przekraczającego wszelkie normy (jeśli one w ogóle istnieją) są dla słoni prawdziwą torturą. Zwiedzanie z siedziska usytuowanego na słoniu najczęściej odbywa się w środku dnia, kiedy jest największy upał. Zwierzęta nie mają nic do picia, są popędzane przez poganiaczy, a niejednokrotnie są też bite. Nie wierzę, że świadomi turyści potrafią się w pełni cieszyć taką atrakcją.
Podróżując po egzotycznych krajach mamy możliwość odwiedzenia wszelkiego rodzaju sierocińców, ośrodków dla słoni. Można szybko zadać sobie pytanie: „na co powinniśmy zwrócić uwagę, by odróżnić te miejsca, które rzeczywiście pomagają zwierzętom od tych, które wykorzystują je w nieetyczny sposób, w celu zmaksymalizowania własnych korzyści”. Przede wszystkim ważne jest to, czy zwierzęta są przywiązywane, przykuwane łańcuchami do słupów, do ogrodzeń itd., czy mają dostęp do wody, do pożywienia, czy mają wystarczająco dużo miejsca, czy małe słonie nie kiwają się z boku na bok. Wymienione sygnały już na samym początku powinny nas zaniepokoić. Kiwanie się słonia oznacza chorobę „sierocą”. Jeśli słoń został za wcześnie oddzielony od matki, taki osobnik już nigdy nie będzie normalnie funkcjonował w „słoniowej” rodzinie. Będzie zawsze smutny i będzie stał z boku trzymając się z dala od innych słoni. Wbrew pozorom, to właśnie z nim najłatwiej będzie zrobić sobie zdjęcie. Turyści będą go oblegać, co dla świadomego podróżnego będzie bardzo przykrym widokiem. Nie jest jednak tak, że wszystkie sierocińce dla słoni są złe. Są miejsca, w których nie ma mowy o siedzeniu na grzbiecie zwierzęcia, a największą atrakcją turystyczną jest przyglądanie się kąpieli słoni. Zwierzęta te uwielbiają wodę. Potrafią w niej spędzać nawet cały dzień. Właśnie takie miejsca powinniśmy wybierać. Przykładem najlepszego sierocińca słoni jest „The David Sheldrick Wildlife Trust” w stolicy Kenii, Nairobi. Jest to jedyne na świecie miejsce, skąd małe słonie nawet po kilkunastu latach życia w ośrodku mogą wrócić na wolność do Parku Narodowym Tsavo. Fundacja „Sheldrick” kładzie ogromny nacisk na przysposobienie słoni do życia w naturalnym dla nich środowisku. Odwiedzanie ośrodka przez turystów jest możliwe tylko przez godzinę dziennie od 11 do 12.
Podczas wizyty stoimy z dala od słoni, nie możemy ich dotykać, ani robić sobie z nimi zdjęć. Natomiast bawiące się w błocie, czy karmione butelką zwierzęta można fotografować do woli.
Kolejnym przykładem atrakcji, z której radzę zrezygnować są pokazy delfinów. Podobnie jak słonie to bardzo inteligentne zwierzęta, które kochają przestrzeń i wolność. Dziennie potrafią pływać dystanse nawet ponad 150 km! Trudno sobie wyobrazić by zniewolone zwierzę mogło przepłynąć taki dystans nawet w 100 metrowym basenie! Oczywiście, że dla delfinów przebywających w basenie swobodne pływanie jest niemożliwe. Zwierzęta w niewoli cierpią. Zmuszane są do wykonywania akrobacji podczas kilkunastu spotkań z turystami dziennie. W niektórych hotelach organizowane jest pływanie z delfinami w basenie, gdzie można je głaskać, przytulać, dotykać. Takie traktowanie zwierząt prowadzi w ich przypadku do chorób psychicznych. Zdecydowanie więcej przyjemności dostarczy nam pływanie z delfinami w naturalnym środowisku. Jest to możliwe zaledwie w kilku miejscach na świecie, na przykład na Zanzibarze. Podczas wycieczki „safari blue” płyniemy łódką w pobliżu naturalnego korytarza, którym pływają delfiny. Nie ma gwarancji, że je zobaczymy, ale można powiedzieć, że jest 90% szans. W trakcie, gdy delfiny przepływają obok łodzi można wskoczyć do wody, trzeba wykazać się znacznym refleksem, jednak jest to możliwe. Ja byłam świadkiem kilku sytuacji, że turyści pływali z delfinami w ten sposób, radość była wtedy przeogromna.
Delfiny i słonie to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Jest wiele innych atrakcji które możemy uznać za nieetyczne, np. Odwiedzanie farm krokodyli i żółwi. Wszelkie możliwości zrobienia sobie zdjęcia z tymi zwierzętami powinny nas zaniepokoić. Aby krokodyle przestały być groźne i grzecznie pozowały do zdjęć podawane im są środki odurzające. Ciągle podnoszone, ustawiane i dotykane żółwie również czują ogromny dyskomfort.
Kolejny po słoniach przykład wykorzystywania zwierząt do transportu, to przejażdżka na wielbłądzie np. w Egipcie. Tak zwane „camel safari”, czyli safari na wielbłądach ma długą i piękną tradycję. Był to zawsze świetny środek transportu na pustyni. Od wielu lat w różnych afrykańskich krajach organizuje się nawet kilkudniowe „camel safari”. Wielbłądy wykorzystywane w tym przypadku do transportu turystów są bardzo cenne dla ich właścicieli. Są w odpowiedni sposób traktowane, pojone, karmione, mają długie przerwy w trakcie dnia. Natomiast wielbłądy, które przewożą turystów na piętnastominutowe przejażdżki przy piramidach pracują tak cały dzień, w największym upale, często bez chwili wytchnienia. Korzystanie z takiej atrakcji, tylko zwiększa cierpienie zwierząt.
Negatywne przykłady można mnożyć: walki kogutów na Filipinach, spacery z lwami w Senegalu, spacery po rafie koralowej, wyciąganie rozgwiazd z wody, pokaz węży, breloczki z żywymi zwierzętami, które to jako pamiątki są przywożone z Azji, czy choćby na naszym „rodzinnym polu” wycieczki konnymi wozami do Morskiego Oka.
Czy proceder negatywnego wykorzystywania zwierząt w atrakcjach turystycznych da się zatrzymać? Myślę, że tak i że każdy z nas ma na to wpływ. Nagłaśnianie informacji o miejscach i atrakcjach, w których nadmiernie wykorzystywane są zwierzęta jest jednym ze sposobów. Chyba większość z nas słyszała już o zamknięciu słynnej świątyni tygrysów w Kanchanaburi w Tajlandii. Wbrew tworzonym pozorom okazało się, że zwierzęta są tam odurzane, bite i terroryzowane, a wszystko po to, aby zarabiały pozując do zdjęć z turystami. Poprzez rozpowszechnienie informacji o tym co działo się w tej świątyni wielu turystów zastanawia się teraz przed skorzystaniem z innych miejsc tego typu. Patrzą oni na warunki w jakich przebywają zwierzęta w coraz bardziej świadomy sposób. Należy odmawiać uczestnictwa jeśli tylko zauważamy niepokojące sygnały i nagłaśniać informacje o miejscach, co do których mamy wątpliwości, tak aby inni turyści do nich nie trafili i tym samym nie wspierali biznesu, który wykorzystuje zwierzęta. Wierzę, że jeśli rozpowszechnimy wiedzę o nadużyciach, to coraz więcej ludzi będzie dokonywało innych, bardziej świadomych turystycznych wyborów.
My, organizatorzy wyjazdów, jako eksperci powinniśmy długo zastanawiać się wyborem miejsc, które chcemy pokazać naszym gościom. Nie powinniśmy podążać za modą, tylko wnikliwie sprawdzić warunki w jakich żyją zwierzęta.
W moim przypadku zdobyte podróżnicze doświadczenia, sprawiły, że odpowiedzialne podróżowanie stało się dla mnie ważne. Podczas wielu afrykańskich wyjazdów mogłam wziąć udział w prawdziwym safari, gdzie słonie i inne zwierzęta cieszą się wolnością na bezkresnych równinach. Po przeżyciu safari, żadne odwiedzenie ośrodka dla zwierząt nie będzie już dla mnie tak atrakcyjne.