Czarnogóra – Góry i morze w jednym małym kraju
Na wyjazd do Czarnogóry zostałam zaproszona dzięki pracy w Incentive Care. Pobyt organizowała jedna z agencji turystycznych specjalizująca się w tym regionie. Była to promocja kierunku dla przedstawicieli polskiej branży MICE: Meetings (Spotkania), Incentives (Wyjazdy motywacyjne), Conferences (Konferencje) oraz Exhibitions (Wystawy). Podróżowaliśmy w grupie dziesięciu osób. W ciągu trzech dni mieliśmy okazje poznać ten mały kraj z kilku perspektyw. Wylądowaliśmy w południe, zaczęliśmy od lunchu a potem udaliśmy się do winnicy położonej tuż obok lotniska (zaledwie 10 minut jazdy autokarem). Niesamowity zapach przenosił nas w czas winobrania, a właściciele winnicy zaproponowali nam degustację kilku rodzajów wina białego i czerwonego.
Następnie przejechaliśmy przez Podgoricę – stolicę Czarnogóry i pojechaliśmy dalej na północ kraju w górskie tereny Kolasin. Zatrzymaliśmy się w eleganckim, górskim hotelu „Bianca”, z bogatą infrastrukturą, centrum spa i basenem. Wieczorem organizatorzy zafundowali nam niespodziankę- krótki trekking na rakietach śnieżnych. Doszliśmy do punktu widokowego, skąd rozpościerał się piękny widok na miasto. Już po kilku minutach spaceru zobaczyliśmy w oddali czekające na nas ognisko. Widok był magiczny, a gospodarze postarali się jeszcze bardziej, przygotowali lodowe szklanki, a w nich tradycyjny bałkański drink Rakija (rodzaj owocowej, mocnej wódki).
Kolację zjedliśmy w lokalnej restauracji, przypominającej górską chatę. Na środku palił się żeliwny piec, dawał dużo ciepła i tworzył przytulny klimat. W ciągu następnych kilku dni miałam okazję przekonać się, że w Czarnogórze jedzenie jest tak bardzo zróżnicowane jak ukształtowanie terenu. W górach ciężkie (mięso, sery, smażone ziemniaki, mało warzyw) nad morzem znacznie delikatniejsze (pyszne ryby, sałatki, owoce morza, delikatne sosy).
Następnego dnia, kontynuowaliśmy naszą górską przygodę. Przejechaliśmy jeszcze dalej na północ do miejscowości Zabijak, gdzie czekały na nas skutery śnieżne. Była to dla mnie duża atrakcja, ponieważ nigdy wcześniej nie miałam okazji spróbować tego typu przejażdżki! Było śnieżnie, szybko i z lekką dawką adrenaliny. Moi towarzysze porównywali pofalowany teren do płaskiej Finlandii i wszyscy zgodnie stwierdzili, ze prowadzenie skuterów w Czarnogórze jest znacznie trudniejsze. Lunch zjedliśmy w górskiej chacie, którą można było śmiało nazwać domem rodzinnym. Znów było ciężko i syto, ale po przygodach na skuterach wszyscy byliśmy głodni.
Po lunchu pojechaliśmy do Budvy, w Czarnogórze w ciągu dwóch godzin można przemieścić się z wysokich na ponad 2000 metrów gór na piękne adriatyckie wybrzeże! W Budvie mieliśmy przyjemność spędzić noc w 5* hotelu „Splendid”, wieczorem wybraliśmy się na kolację do restauracji „Porto” w porcie. Wreszcie po ciężkim, górskim jedzeniu mogliśmy spróbować pysznej ryby – okonia morskiego. Dzień zakończyliśmy spacerem po starówce, w nocy było bardzo przyjemnie, bez tłumów turystów, podobno w ciągu dnia w sezonie prawie nie ma tu jak przejść.
Kolejny dzień upłynął nam pod znakiem fantastycznych widoków! Rozpoczęliśmy od zwiedzania starówki Kotoru, skąd motorówkami wyruszyliśmy na rejs po wpisanej na listę UNESCO Zatoce Kotorskiej. Zatrzymaliśmy się na wyspie „Lady of the Rocks”, mimo, że był to tylko częściowo słoneczny dzień, widoki cały czas były rewelacyjne. Na wyspie znajduje się mały kościół, z fotogeniczną niebieską kopułą. Lunch zjedliśmy w Preście, po czym kontynuowaliśmy nasz rejs po zatoce. Kolejnym przystankiem był Tivat.
Na czarnogórskiej riwierze zatrzymaliśmy się jeszcze przy wyspie Świętego Stefana, jest prywatnym hotelem, gdzie noc kosztuje 2000 Euro za osobę. Po południu ruszyliśmy w stronę Podgoricy, gdzie spędziliśmy ostatnią noc w hotelu Hilton. Wreszcie miałam czas na basen, miło było trochę się poruszać po tak obfitych posiłkach😊 Na zakończenie pobytu w Czarnogórze czekała nas jeszcze tradycyjna kolacja w restauracji „Stara Kuca”.
Kolejnego dnia, w trakcie powrotu do Warszawy spędziliśmy kilka godzin w stolicy Serbii – Belgradzie. Był to mój drugi raz w tym mieście, a uwielbiam jego klimat. W maju 2015 roku byliśmy z Marcinem na rowerach w Parku Narodowym Tara, oraz w wiosce Kusturicy w Mokrej Górze. W trakcie jednodniowego pobytu w Belgradzie wspominałam ten świetny wyjazd. W Belgradzie pospacerowaliśmy po fortecy i parku Kalemegdan, zjedliśmy lunch w restauracji położonej tuż obok oraz mieliśmy okazje pojeździć starymi samochodami – „Zastawa”! Spróbowałam też moich ulubionych lodów „Eis Moritz”.Jak będziecie w Serbii, czy Czarnogórze to bardzo polecam. Belgrad podobno ma jedno z najlepszych night life w Europie, postanowiłam, że koniecznie muszę tu wrócić z przyjaciółkami na Babski Weekend😊 Trzeba tylko upolować bilety w promocji LOTu.